Dzisiaj rano obudziłam się lekko w złym nastroju, usiadłam skarżąc się sobie na swój ciężki los... i na bolący kręgosłup od noszenia drewna ( może po prostu za dużo nosiłam na raz).Przejrzałam blogi fotograficzne, poczytałam moje ulubione blogi . Z zachwytem obejrzałam zdjęcia i poczytałam sobie blog
Pellegrina. Już to poprawiło mi ciut nastrój. Miałam już narzekać na swój ciężki los... I przeszło. Nagle zobaczyłam , że ktoś dobija się do mnie na skypie, Pomyślałam , że Grześ nie poszedł do pracy w odległej GB, a tu okazało się, że pije kawę przed pracą - a w pokoju socjalnym mają internet! Minuta rozmowy z nim, uśmiech i ta wiara, że będzie dobrze, - że między nami nic ten wyjazd nie popsuje, że jest to dla nas szansa, że sobie poradzimy jak jesteśmy razem.... To buduje. W domu na szczęście nie mieszkam sama:), aczkolwiek część obowiązków musiałam wziąć na siebie. Palenie w piecu (ale na szczęście idzie lato), karmienie psów (mają suche :)) . I tak wpis ...Jest ciężko..zamienił się we wpis
Piękny poranek...na Mazowszu.
W dodatku wygrzebałam aparat fotograficzny i udokumentuję zaraz tytuł posta.
Widok z przednich schodów

Z tyłu budynku - psiaki.
Wyszłam z domu, posłuchałam świergotu ptaków, ptaki niesamowicie świergocą.... Nawet zobaczyłam ptaka drapieżnego w akcji - polującego . To jednak jest urok mieszkania na wsi.
Oprócz tego jest już ciepło - w kurtce było mi za ciepło. Wiosna jest piękna:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz