Rano obudziliśmy się przed szóstą - na termometrze - 20 stopni. W sypialni 21, a w salonie 22. Grześ dorzucił do pieca. Widać, że zimno, powietrze przejrzyste i jasne niebo. Musieliśmy pojechać do Pułtuska do mechanika. Ubrałam się naprawdę ciepło, w samochodzie było przyjemnie, ale ubrania jednak trochę ważyły. A potem zamarznięty Bug w Wyszkowie, śliskie drogi. U mechanika szybko się uwinęliśmy, potem wstąpiliśmy na cmentarz w Obrytem - odwiedzić grób kuzyna, który wiele lat był proboszczem w tamtejszej parafii. Zapaliliśmy znicze. Przypomniałam sobie jak ksiądz Andrzej uwielbiał oglądać jazdę figurową na łyżwach, jak doceniał sportowców. Jak oglądaliśmy zawody - ksiądz Andrzej, mój tata ( który był od niego parę lat starszy) i ja... Jak zawsze siadał z moją mamą i ciocią przy stole na uroczystościach rodzinnych . Wspominać będę jego uśmiech i pogodę ducha . A kiedy wróciliśmy do domu, przywitały nas psiaki i weszłam do domu - od razu poczułam się dobrze. Home sweet home. I jak dobrze usiąść na swojej kanapie, popatrzeć na świece, powiedzieć parę słów do kochanego człowieka i wreszcie odpoczywać ....
A na dworze minus 15 i temperatura wciąż maleje....
Zamarznięta rzeka w Wyszkowie
Kościół w Obrytym
Okolice kościoła w Obrytem
Droga przy domu
Moje psiaki na działce
Koza używana jest rzadko, ale ogień ma w sobie coś magicznego.Prawda?