Jest chłodno, wieje wiatr, w domku cieplutko, jakoś nie bardzo mi się chce zabierać do pracy na zewnątrz. Niedawno zastanawiałam się głośno ( przy Grzesiu) , czy nie założyć małego warzywnika. Grześ popatrzył, pokiwał głową i powiedział dosyć rzeczowo.
- Sorry, ale Ty się po prostu do tego nie nadajesz. A ja nie mam zamiaru mieć przemęczonej kobiety. Wystarczy, że pracujesz i masz dom na głowie.
I tym sposobem, dzisiaj siedzę i piszę na blogu, a nie zasuwam na działce... I czekam na Grzesia, zrobiwszy zakupy w niedalekim Wyszkowie.
Odkryłam dzisiaj w domu stary młynek do kawy i na zakupach kupiłam opakowanie ziarnistej kawy. Po zmieleniu zapach nieziemski unosi się na parterze.
Szkoda, że Grześ w pracy, bo pewnie razem napilibyśmy się kawy.
A wiesz Adelinko, że ja w młodości, po pracy, gdy już ogarnęłam dziecka i dom, z radością odpoczywałam właśnie na działce!
OdpowiedzUsuń